Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/w-czesc.pomorze.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
- Z uśmiechem zamknął jej drzwi przed nosem.

słychać różne odgłosy.

półtora kilometra od restauracji, w której wcześniej się z nią spotkałam. Znamy się od lat i
Trudno powiedzieć.
słuchasz? Powiedziałem już wszystko, co wiem. Jest tu, na taśmie.
Ale jestem pewna, że zaczyna pękać, na twardej powierzchni pojawią się zaraz pierwsze
– Nic nowego.
chcąc wyjrzeć ze śpiwora. Nadal miała skute ręce i zaklejone usta. Wreszcie z trudem, dysząc
bawełnianym ręcznikiem. Ciągle bez ubrania pochylam się i suszę włosy suszarką, której
Może częstsze patrole to nie taki zły pomysł.
szczęście zadzwonił jego telefon i odszedł, zabierając swoją kawę.
Czasami mam tyle lat, co teraz, czasami jestem małą dziewczynką. Ostatnim razem śnił mi się Charles. - Twój starszy brat? - Tak. - On nie żyje, prawda? - Zmarszczył brwi. - Tak. Śni mi się dzień, w którym zmarł. To ja go znalazłam. - Łyknęła trochę kawy i starała się zapanować nad głosem i emocjami. - Taki straszny wypadek! - Przeszedł ją dreszcz. Opowiedziała Adamowi wszystko, co pamiętała. O tym, jak zgubiła się, biegając po lesie z Griffinem i Kelly, o tym, jak znalazła umierającego Charlesa i jak wyrwała tę okropną strzałę z jego piersi. - Chyba nie należało jej ruszać. Byłam tylko dzieckiem i nie miałam pojęcia, czym to grozi, ale Griffin, mój przyjaciel, który przybiegł za mną, powiedział, żebym jej nie wyciągała. Nie posłuchałam go. Myślałam, że uratuję Charlesowi życie. - Głos jej się załamał, wzięła więc głęboki wdech. To było dawno. Dawno temu. Musi wreszcie sobie z tym poradzić. - W każdym razie - powiedziała ze wzrokiem wbitym w podłogę - mój brat umarł. Lekarz zapewniał matkę i mnie, że Charles i tak by nie przeżył, ale myślę... to znaczy zastanawiam się... - Westchnęła i potrząsnęła głową. - Myślę, że doktor Fellers mógł tak powiedzieć, żeby mnie chronić. - Dlaczego miałby to robić? - Bo miałam wtedy tylko dziewięć lat i... i zawsze czułam się za wszystko odpowiedzialna... ale może to część klątwy Montgomerych. Adam robił notatki. Spojrzał znad okularów. - Klątwy? Zarumieniła się. Nie miała zamiaru o tym wspominać. - To pewnie tylko... takie gadanie. Przesądy. Ale słyszałam o niej od zawsze. Lucille - pokojówka mojej mamy i nasza niania - przysięga, że to prawda. Ale Lucille wierzy w duchy. - A ty nie? Caitlyn wzruszyła ramionami. - Nie wierzę i każdemu, kto o to zapyta, przysięgnę, że nie, ale... czasami... sama nie wiem. To tak samo jak z Bogiem. - Oparła się o miękką skórę kanapy i przymknęła oczy. - Tak nie powinno być. To znaczy, chcę wierzyć w Boga, ale nie jestem pewna, czy naprawdę wierzę. Niekoniecznie chcę wierzyć, że wokół nas spacerują sobie duchy, które nie zdecydowały się jeszcze stąd odejść, ale czasami myślę... to znaczy czuję, że nie jestem sama. - Wydaje ci się, że czujesz czyjąś obecność? - Tak - wyszeptała, kiwając głową. - Tak mi się właśnie wydaje. - Zaśmiała się krótko. - Wiesz, dla mnie samej to brzmi niedorzecznie. Duża część mojej rodziny sądzi, że tracę kontakt z rzeczywistością, porównują mnie do mojej babki... - Urwała, gdy przed oczami stanął jej obraz babci, tak jak ją widziała ostatni raz - woskowa twarz i niewidzące oczy. Dostała gęsiej skórki i wciągnęła mocno powietrze. Adam przyjrzał się jej badawczo. - Dobrze się czujesz? - Tak... nie... to znaczy myślę, że nie byłoby mnie tutaj, gdybym się dobrze czuła. - Spojrzała mu prosto w oczy i dodała: - Jesteś moim terapeutą. - Więc wróćmy do klątwy Montgomerych.
starą przyjaciółką Jennifer. Pracowały razem w galerii w Venice Beach. Fortuna nadal tam
O nie. Nie mogła się teraz pokazać. Odwrócił się.
przyjemność.
– Och, nie... – Nagle przypomniała sobie o koleżance. – Sherilou. – Wskazała Bentza

Prawie go nie słyszałam.

Tak blisko, a tak daleko...
Odezwały się w niej resztki skrupułów.
Bentz odwrócił wzrok. Wystarczyło, że widział prawdziwe zwłoki, wolał nie myśleć, że

dziwnego, że Trinidad, podejrzliwy z natury, był wyjątkowo spięty.

będą akceptowani - cóż, niech się nauczą posługiwać
Nie, chciał, by Clark wiedział, kto i dlaczego go zabija. Pragnął zobaczyć
Dwadzieścia? Mówiłaś, że nie potrafi wytrwać nawet paru dni w

siedmiolatki.

podręcznej apteczki. Teraz przemyła rankę na dużym palcu u nogi i
- Nie boję się ciebie, smoku. I zaczynam się zastanawiać,
ciemny garnitur. Jego czarne włosy lśniły w blasku słońca